wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Tak więc, ponieważ nie mam najmniejszego talentu do życzeń, poprzestanę na życzeniu Wszystkim wesołych, radosnych i ciepłych Świąt, spełnienia marzeń  i szczęśliwego Nowego Roku :)

czwartek, 12 grudnia 2013

Farbowanie....

Materiał w końcu pofarbowany, ale oczywiście nie obyło się bez niespodzianek. Chciałam uzyskać kolor możliwie jak najbardziej zbliżony do tego:

Kyoto Costume Institute
Kolor ten to coś pomiędzy różowym a łosiowym. Ponieważ nie znalazłam takiej farby doszłam do wniosku, że najlepiej będzie kupić barwnik różowy i zmieszać go z morelowym. Nie wiem co mi przyszło do głowy żeby wcześniej nie wypróbować jaki kolor wyjdzie. No, ale logicznie myśląc jaki dziwny kolor może wyjść z pomieszania różowego z jasno pomarańczowym? Otóż okazuje się, że bardzo dziwny. W zasadzie do końca nawet nie wiem jak go określić.
Na zdjęciu wygląda na fioletowy, jednak w rzeczywistości był bardziej zbliżony do beżowego. Ponieważ w ogóle mi nie odpowiadał postanowiłam pofarbować materiał jeszcze raz, tym razem w kolorze łososiowym. Kolor na opakowaniu był bardzo zbliżony do tego zamierzonego, a przy poprzednim farbowaniu kolor na materiale wyszedł prawie identyczny, wiec miałam nadzieję, że tym razem efekt będzie  zadowalający. A jednak... Materiał stał się rudy...




W związku z takim obrotem sprawy, doszłam do wniosku, że najlepiej zmienić koncepcję sukni i pozostać przy tym kolorze. Teraz jednak pojawia się problem ozdobienia sukni, pierwotnie miały to być malowane panele jednak teraz zupełnie nie pasują a ja nie mam już za bardzo materiału w tym kolorze. Macie może jakieś pomysły, co można by było zrobić?
A co do poprzedniej koncepcji sukni, to nie zrezygnowałam z niej zupełnie. Ponieważ udało mi się dostać małe stypendium na rozwijanie hobby postanowiłam zamówić z zagranicy różową taftę i zrobić później drugą robe a la francaise ( czemu nie przyszło mi to do głowy wcześniej?!) 
Do robe a la francaise wrócę chyba dopiero po Nowym Roku, ponieważ aktualnie przygotowuję się do konkursu historycznego i mam dużo lektur do przeczytania. O jednej z nich napiszę potem, jest tak świetna, że aż się prosi o osobnego posta, ale tym czasem wracam do czytania książek o Napoleonie i marzenia o napoleońskich mundurach :)

wtorek, 26 listopada 2013

Robe a la francaise - progress i suknia z 1804


Prace nad robe a la francaise idą pomału do przodu. Skroiłam już całą suknię i pospinałam na manekinie. Planowałam w weekend pofarbować materiał, jednak barwniki przyszły dopiero w poniedziałek więc farbowanie przesunęło się na następną sobotę. Idąc za radą atelierpolonaise, na skrawkach materiału wypróbowałam farbowanie w zimnej wodzie. Farba chwyciła bardzo ładnie, więc zrobię tak z resztą materiału. Pozostaje zastanowić się w czym to zrobić. Może stara pralka frania się do tego przyda? :) 

A oto jak to co kiedyś będzie suknią wygląda w tej chwili:


Dzisiaj udało mi się zmotywować i w końcu pozszywać swoją empire'ową suknię. Rękawy wymagają jeszcze jakiegoś zdobienia, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie poprosić przyjaciółki zrobienie kilku zdjęć :) Co prawda słabe światło = słaba jakość, ale może zupełnie tragicznie nie jest ;). Lepsze zdjęcia będą jak wymyślę gdzie je zrobić :)





środa, 20 listopada 2013

W temacie robe a la francaise...

Dawno temu przeglądając stronę Kyoto Costume Institute zobaczyłam tą suknię i porostu się w niej zakochałam:)
Kyoto Costume Institute

I doszłam do wniosku, że po prostu muszę kiedyś sprawić sobie takie cudo.Wiem, że to jak porywać się z motyką na słońce:) ale jakiś czas temu udało mi się dorwać stosunkowo tanio jedwabną jakby taftę ( "jakby" bo wydaje mi się, że jak na taftę jest trochę za delikatna) i stwierdziłam: zabieram się za robe a la francaise. Materiał ma niestety jedną wadę... Jest w naturalnym kolorze jedwabiu.

W związku z czym będę zmuszona go zafarbować. I tu zaczynają się schody. Ponieważ materiał kupowałam przez internet najpierw zamówiłam kawałek, żeby zobaczyć czy "się nada". Tak więc miałam trochę materiału na eksperymenty. Najpierw bawiłam się w farbowanie materiału naturalnymi barwnikami, wychodziło całkiem nieźle, ( z zafarbowanego na rudobrązowo materiału ma w planach empire'owy bonnet)
ale w ten sposób nie dało się pofarbować materiału na różowołososiowy kolor. Tak więc kupiłam w pasmanterii uniwersalny  barwnik i resztę próbki materiału zafarbowałam na zielono( nie mieli odpowiedniego różowego, a doszłam do wniosku, że zielony materiał, nawet w tak marnej ilości zawsze się przyda:). 
Wsadziłam jedwab do pralki na 40 stopni i dodałam barwnika. Ufarbowało się ładnie, w ogóle się nie skurczyło, tylko materiał trochę zmienił swoje właściwości.
Stał się bardziej sztywny, zaczął tak jakby przypominać papier i zmienił lekko fakturę. Zdziwiło mnie to mocno ponieważ kiedy farbowałam brzozą poprzez gotowanie w garnku materiał stawał się bardziej wiotki, w tym wypadku zawsze można byłoby posłużyć się krochmalem. Zastanawiam się teraz co mam z tym fanem zrobić. Ma ktoś z Was może pomysł co zrobić żeby jedwab nie zmienił swoich właściwości ? Trochę boję się, że podczas farbowania materiał może się zniszczyć... 
Postanowiłam najpierw skroić suknię z tej prostej przyczyny, że materiału mam trochę więcej niż  potrzebuję i może uda mi się zrobić z niego jeszcze coś innego i w takim wypadku wolałabym go mieć resztę w dającym się zafarbować kolorze.
A jak na razie mam tyle:
Prawie skończona halka...
... i poupinane plisy z tyłu. 


Niestety, zdjęcia są koszmarne ale wracam późno ze szkoły i nie mam szansy w tygodniu zrobić zdjęć przy świetle dziennym.:(

piątek, 15 listopada 2013

Suknia żałobna z 1870 roku.

Krótkie słowo wstępu: jakiś czas temu wpadłam na pomysł żeby sprawić sobie suknię żałobną z roku 1870 i to najlepiej zimową. Dlaczego akurat ten rok i zima? Jestem wielką miłośniczką Alexandre'a Dumasa ojca, a zmarł on 5 grudnia 1870 roku. Tak, jest to jeden z sposobów objawiania się mojego bzika na jego punkcie :)

Stanik sukni wzorowałam na tej sukni z Met museum :
Met museum - Walking dress 1870-1875
Spódnica nie jest niczym inspirowana, po prostu do spódnicy zrobionej według wykroju z książki Nory Waugh "The Cut of Women's Clothes " z roku 1870 doszyłam dwa rzędy falbanek, jak można to zaobserwować na różnych rycinach z tego okresu, np. tu :

Pierwotnie miały być trzy rzędy, ale po dwóch odpuściłam...
Spódnicę wierzchnią zrobiłam według wykroju z tej samej książki na suknię balową z roku 1870. Inspiracją dal mojego kapelusza stały się kapelusiki z tej ryciny:
Do sukni planowałam również zrobić okrycie wierzchnie, wzorowane na obrazie Tissota, z tą różnicą ze byłoby czarne.
Jednak po uszyciu sukni zmieniła się mi koncepcja i właśnie kończę "Princess Beatrice corsage" według wykroju z Peterson's magazine z roku 1874, właściwie brakuje jedynie guzików. Płaszczyk z obrazu Tissota musi poczekać...

Zdjęcia sukni, niestety, zrobione są w domu, z powodu nie za ciekawej pogody, jednak kiedy skończę szyć ów corsage zorganizuję sobie parę zdjęć w plenerze. :)






Dopiero na zdjęciu zobaczyłam, że moja fryzura wygląda raczej dziwnie...








I na koniec znalazłam w komputerze kilka zdjęć z przed dwóch mniej więcej miesięcy które mi w tej sukni zrobiła przyjaciółka :) Niestety zanim się wybrałyśmy zrobiło się dosyć ciemno i tylko niektóre zdjęcia się do czegoś nadają. 




A to zdjęcie po prostu uwielbiam, wyszło trochę rozmazane, ale dzięki temu po małej przeróbce wygląda trochę jak obraz :)





wtorek, 12 listopada 2013

Witam :)

Już od dawna nosiłam się z zamiarem założenia bloga i w końcu się zdecydowałam. Mniej więcej od dwóch lat uczę się szyć stroje historyczne i o tym będzie mój blog. A także czasami o mojej drugiej pasji - książkach.
W najbliższych planach : próba wytworzenia sukni à la française :)
W przygotowaniu: 
- reprodukcja sukni z 1804 
Met museum
- i spencerka do niej.

A na komputerze czekają zdjęcia:
- spacerowej sukni z ok. 1815
- spacerowej sukni z 1870
Ale o tym trochę później. 
Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam :)