wtorek, 20 maja 2014

Rekonstrukcje historyczne -Zdobycie Tykocina i Noc Muzeów.

Post o Zdobyciu Tykocina miał powstać już dawno (czyli tydzień temu :) ), jak zwykle jakoś tak wyszło, że jest tygodniowe opóźnienie, ale teraz mogę dodać do tego  również Noc Muzeów :)

Stroje na Zdobycie Tykocina 1655-1657 szykowałyśmy z przyjaciółką już od dawna, jednak początkowo strasznie wolno nam to szło i nie było czego pokazywać, a potem nagle okazało się, że mamy bardzo mało czasu i jeszcze tyle do zrobienia. Jak zwykle :) Stroje są prawie w całości szyte ręcznie (koszula, krótka sznurówka, spódnica), jednak kiedy we wtorek zorientowałyśmy się, że mamy jeszcze całą górę do uszycia przerzuciłyśmy się na maszynę. Jako halki wykorzystałyśmy to co już miałam. Ja szyłam swój strój, a Hela korzystając z moich wskazówek swój. :)

Niestety z pierwszego dnia rekonstrukcji nie mam zdjęć, bo nie wiem czemu nie wzięłam aparatu, więc po przestane tylko na krótki opisie :) Na miejsce obozowiska (wioska bociania Pentowo) poszłyśmy rano (czyli koło 11 ;)) w sobotę (impreza, co prawda, zaczęła się w piątek wieczorem),  pogoda zapowiadała się znośnie, co prawda było wiadomo, że nie będzie tak ciepło jak w zeszłym roku, ale miałyśmy nadzieję, że nie będzie padać. Na miejscu  miałyśmy znowu przyjemność pozować do zdjęć na kolodionie, spacerowałyśmy trochę i oglądałyśmy lekcję szermierki. Bawiłyśmy się świetnie, mimo że na początku było pełno meszek, a później, co jakiś czas, zaczynało padać. Uwaga na marginesie: deszcz należy przewidywać zawsze i na następny rok potrzebne są koniecznie peleryny. :) Kiedy wróciłam do domu i dorwałam się do aparatu zrobiłyśmy sobie parę zdjęć. 




 Przy okazji szukania inspiracji, przekonałam się jak ciężko znaleźć coś z przedziału 1650-1660 co by nie było suknią dworską. W rezultacie za inspirację posłużyło to:
Bodice 1670-1690, Manchester City Galleries

Spódnica jest zrobiona z grubaśnego, czarnego lnu. Kołpak ( "czapa" którą ma Hela) pożyczył nam znajomy, bo skarżyłyśmy się, że pada nam na głowy. ;)

Wieczorem, kiedy już zdążyłyśmy się przebrać w codzienne stroje, zostałyśmy zaproszone na zdjęcie i trzeba było ubierać się jeszcze raz. :)

W niedzielę poszłyśmy do Pentowa na dwunastą oglądać rekonstrukcję bitwy. Tym razem wzięłam aparat.

Wojsko przed bitwą:



 Znowu my :)


 Bitwa zaczęła się:












 Ostatnia salwa po wygranej bitwie:



Bitwa trwała do około pierwszej, później wszyscy zaczęli się zbierać. W tym roku wydarzenie nie było duże na rzecz przyszłorocznej X edycji. Już nie możemy się doczekać! 

Wracając zrobiłyśmy sobie jeszcze parę zdjęć. Światło było lepsze, więc kolory są bardziej naturale. 





Z Nocy Muzeów, niestety również nie mam zdjęć, aparatu nawet nie brałam, bo wiedziałam, ze nie będę miała warunków do fotografowania z tego powodu, że razem z Helą występowałyśmy w Tykocińskim Teatrze Amatorskim. Był to nasz debiut i miałyśmy małe role ale i tak zabawa była przednia. Teatr grał historyczną sztukę autorstwa pani Ewy Wroczyńskiej pod tytułem " Pieniądze doktora Hiszpana czyli straszne zdarzenie w drodze do Knyszyna" w reżyserii pana Janusza Kozłowskiego. Pogoda znowu nie dopisała, już wcześniej popadywał deszcz, a podczas występu zaczęło lać. Graliśmy na świeżym powietrzu. Ja i Hela, co prawda, nie byłyśmy cały czas na scenie, dlatego mogłyśmy się trochę schować przed deszczem, jednak wcześniej wpadłam na jakże genialny pomysł, żeby się przespacerować, w związku z czym spódnice miałyśmy mokre do kolan ( byłyśmy w tych samych strojach co na Zdobywaniu Tykocina) i przemoczone buty.  Z moich obserwacji : długie spódnice idealnie nadają się do zbierania z ulic wody i piachu, a farbowany materiał jeżeli nie został dobrze wypłukany ( ups!) kiedy zmoknie może zafarbować trochę to co jest pod spodem ;)

Później, po występie, siedziałyśmy na wieży rabina, w synagodze, która obecnie jest częścią muzeum, jako rodzina żydowska. Deszcz lał dalej... W końcu okazało się, że woda zaczęła wlewać się do przedsionka synagogi, która jest położona niżej niż poziom gruntu. Dopiero  po jedenastej, kiedy sytuacja została opanowana, można było wyjść z budynku. Po wszystkim Teatr został zaproszony do muzeum na mały poczęstunek. :)

Mimo nie do końca udanej pogody było sporo odwiedzających, nikt nie narzekał będąc tymczasowo "uwięziony" w synagodze czyli Noc Muzeów była udana :) Jednak chociaż burza za oknami wierzy rabina tworzyła niesamowity klimat, to jednak wolę, żeby w przyszłym roku pogoda była trochę lepsza.

Pozdrawiam Wszystkich :) 

sobota, 3 maja 2014

Wiosenna empirka


Jakiś czas temu zostałyśmy z przyjaciółką zaproszone jako modelki na warsztaty z fotografii kolodionowej. Oczywiście w strojach historycznych. Chciałam, żebyśmy były ubrane w tym samym stylu, więc postanowiłam uszyć na szybko coś w stylu empire. Z powodu braku materiału zabrałam się za przerabianie tego:



Tak, to  miała być chemise a la reine, ale dość nie wyszła. Uszyłam ją prawie dwa lata temu jako pierwszy "osiemnastowieczny" strój, bez wykroju. Wyszła tak źle, że nawet nie doczekała się żadnego zdjęcia na mnie. Problemem był kolor, nie chciałam, żeby suknia była biała. Na szczęście miałam trochę  żółtego barwnika.  Poprułam chemise, pofarbowałam na żółto i zorientowałam się, że nawet jeżeli uszyję z tego empirową suknię to nie mam drugiego okrycia wierzchniego, zdjęcia miały być na powietrzu i nie miałam ochoty zamarznąć. Więc w piątek, po szkole, skoczyłyśmy z przyjaciółką do second hand'u. I wtedy dowiedziałam się, że w piątek jest fantastyczna promocja, druga rzecz gratis czy coś koło tego i wszystko było idealnie wymiecione poza paroma jeansami. O aksamitnej zasłonie na pelisę nawet nie było co marzyć. Na warszaty ja poszłam w swojej czarnej empirce, a przyjaciółka w czarnej sukni z tiurniurą.  Materiał powędrował do składu w środku kanapy. Później zaczęłam się zastanawiać, co dokładnie można by było z niego zrobić, bo wcześniej nawet nie zdążyłam się nad tym zastanowić. W końcu znalazłam tą suknię z 1815 roku:

Met museum

Met museum


 Za inspirację kapelusza posłużył ten:

Met museum
Moim zdaniem nie wygląda to tak do końca na kapelusz, ale skoro tak to określili na stronie muzeum to niech im będzie:) A tak wyglądało robienie:


W tle,  moje cudowne, porysowane biurko:) 



Z racji tego, że mój materiał był żółty, a kropek nie zamierzałam na nim malować, moja suknia raczej tej z Met nie przypomina, ale starałam się zrobić podobny kołnierzyk, ma również taką samą zakładkę na dole, a w szwy góry są wykończone sznurkiem, tak samo jak oryginał. Widać jeżeli mocno powiększy się drugie zdjęcie z Met. Po za innym kolorem moja suknia różni się głównie sposobem zapięcia. Ta z Met jest zapinana z przodu na długi rząd malutkich guziczków, moja jak na razie na kilka szpilek u góry :) Później albo kupię perłowe guziczki, albo po prostu przyszyję haftki. 

A tak prezentuje się dotychczasowy efekt mojej pracy.  

Byłam zmuszona zrobić sobie również nową halką, w starej rozszedł się szew :) 
Kawałek  nowej halki:)




Tak patrzę na ten zamek i on aż się prosi o jakąś średniowieczną suknię:)
















Na koniec pochwalę się materiałem jaki udało mi się dorwać na allegro za 26 złotych :) Idealny na suknię z lat 30 lub 40 XIX wieku :) Z bliska wygląda bardzo ciekawie, wzór jest nie zupełnie równy, a w niektórych miejscach jedne listki nachodzą na drugie, wygląda troszkę jak by był robiony ręcznie. 


Mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo. Pozdrowienia ! :)