Post o Zdobyciu Tykocina miał powstać już dawno (czyli tydzień temu :) ), jak zwykle jakoś tak wyszło, że jest tygodniowe opóźnienie, ale teraz mogę dodać do tego również Noc Muzeów :)
Stroje na Zdobycie Tykocina 1655-1657 szykowałyśmy z przyjaciółką już od dawna, jednak początkowo strasznie wolno nam to szło i nie było czego pokazywać, a potem nagle okazało się, że mamy bardzo mało czasu i jeszcze tyle do zrobienia. Jak zwykle :) Stroje są prawie w całości szyte ręcznie (koszula, krótka sznurówka, spódnica), jednak kiedy we wtorek zorientowałyśmy się, że mamy jeszcze całą górę do uszycia przerzuciłyśmy się na maszynę. Jako halki wykorzystałyśmy to co już miałam. Ja szyłam swój strój, a Hela korzystając z moich wskazówek swój. :)
Niestety z pierwszego dnia rekonstrukcji nie mam zdjęć, bo nie wiem czemu nie wzięłam aparatu, więc po przestane tylko na krótki opisie :) Na miejsce obozowiska (wioska bociania Pentowo) poszłyśmy rano (czyli koło 11 ;)) w sobotę (impreza, co prawda, zaczęła się w piątek wieczorem), pogoda zapowiadała się znośnie, co prawda było wiadomo, że nie będzie tak ciepło jak w zeszłym roku, ale miałyśmy nadzieję, że nie będzie padać. Na miejscu miałyśmy znowu przyjemność pozować do zdjęć na kolodionie, spacerowałyśmy trochę i oglądałyśmy lekcję szermierki. Bawiłyśmy się świetnie, mimo że na początku było pełno meszek, a później, co jakiś czas, zaczynało padać. Uwaga na marginesie: deszcz należy przewidywać zawsze i na następny rok potrzebne są koniecznie peleryny. :) Kiedy wróciłam do domu i dorwałam się do aparatu zrobiłyśmy sobie parę zdjęć.
Przy okazji szukania inspiracji, przekonałam się jak ciężko znaleźć coś z przedziału 1650-1660 co by nie było suknią dworską. W rezultacie za inspirację posłużyło to:
Bodice 1670-1690, Manchester City Galleries |
Spódnica jest zrobiona z grubaśnego, czarnego lnu. Kołpak ( "czapa" którą ma Hela) pożyczył nam znajomy, bo skarżyłyśmy się, że pada nam na głowy. ;)
Wieczorem, kiedy już zdążyłyśmy się przebrać w codzienne stroje, zostałyśmy zaproszone na zdjęcie i trzeba było ubierać się jeszcze raz. :)
W niedzielę poszłyśmy do Pentowa na dwunastą oglądać rekonstrukcję bitwy. Tym razem wzięłam aparat.
Wojsko przed bitwą:
Bitwa zaczęła się:
Ostatnia salwa po wygranej bitwie:
Bitwa trwała do około pierwszej, później wszyscy zaczęli się zbierać. W tym roku wydarzenie nie było duże na rzecz przyszłorocznej X edycji. Już nie możemy się doczekać!
Wracając zrobiłyśmy sobie jeszcze parę zdjęć. Światło było lepsze, więc kolory są bardziej naturale.
Z Nocy Muzeów, niestety również nie mam zdjęć, aparatu nawet nie brałam, bo wiedziałam, ze nie będę miała warunków do fotografowania z tego powodu, że razem z Helą występowałyśmy w Tykocińskim Teatrze Amatorskim. Był to nasz debiut i miałyśmy małe role ale i tak zabawa była przednia. Teatr grał historyczną sztukę autorstwa pani Ewy Wroczyńskiej pod tytułem " Pieniądze doktora Hiszpana czyli straszne zdarzenie w drodze do Knyszyna" w reżyserii pana Janusza Kozłowskiego. Pogoda znowu nie dopisała, już wcześniej popadywał deszcz, a podczas występu zaczęło lać. Graliśmy na świeżym powietrzu. Ja i Hela, co prawda, nie byłyśmy cały czas na scenie, dlatego mogłyśmy się trochę schować przed deszczem, jednak wcześniej wpadłam na jakże genialny pomysł, żeby się przespacerować, w związku z czym spódnice miałyśmy mokre do kolan ( byłyśmy w tych samych strojach co na Zdobywaniu Tykocina) i przemoczone buty. Z moich obserwacji : długie spódnice idealnie nadają się do zbierania z ulic wody i piachu, a farbowany materiał jeżeli nie został dobrze wypłukany ( ups!) kiedy zmoknie może zafarbować trochę to co jest pod spodem ;)
Później, po występie, siedziałyśmy na wieży rabina, w synagodze, która obecnie jest częścią muzeum, jako rodzina żydowska. Deszcz lał dalej... W końcu okazało się, że woda zaczęła wlewać się do przedsionka synagogi, która jest położona niżej niż poziom gruntu. Dopiero po jedenastej, kiedy sytuacja została opanowana, można było wyjść z budynku. Po wszystkim Teatr został zaproszony do muzeum na mały poczęstunek. :)
Mimo nie do końca udanej pogody było sporo odwiedzających, nikt nie narzekał będąc tymczasowo "uwięziony" w synagodze czyli Noc Muzeów była udana :) Jednak chociaż burza za oknami wierzy rabina tworzyła niesamowity klimat, to jednak wolę, żeby w przyszłym roku pogoda była trochę lepsza.
Pozdrawiam Wszystkich :)
Widzę, że weekendy w maju masz kostiumowo pracowite :) Będzie można zobaczyć gdzieś tę sztukę lub chociaż zdjęcia? :)
OdpowiedzUsuńJakoś tak wyszło z tym majem, ale chyba na tym się kończą moje kostiumowe wydarzenia w najbliższym czasie. Sztuki chyba nikt nie na grywał ze względu na okropny deszcz, ale zdjęcia jakieś są, może coś będę miała :)
UsuńJa - póki co - Noc Muzeów odbywam wyłącznie jako bierny obserwator, co prawda skrzętnie wszystko fotografujący, lecz w sztuce inscenizacji bierny :)
OdpowiedzUsuńJak fotografujesz to nie zaś taki bierny;) Po za tym, jakby wszyscy występowali, to kto by to uwiecznił? :D
UsuńZazdroszczę wam. Uwielbiam takie imprezy.
OdpowiedzUsuńZawsze jest fantastycznie :)
Usuń